12 lipca 2016

Miejska miłość


Jestem mieszczuchem! Atmosfera miasta, jego niepowtarzalna architektura, wszechobecny gwar i spieszący gdzieś ludzie sprawiają, że chce mi się żyć! Wiele osób tego nie rozumie (z moją rodziną na czele…), ale ja się właśnie odnajduję w miejskiej skórze znacznie lepiej, aniżeli tej… podmiejskiej.

A mam porównanie. Obecnie mieszkam w tak zwanych, szalenie dziś modnych „suburbiach”. I choć doceniam ciszę, spokój i przestrzeń to tęsknię… do Poznania. Wrzucam kilka moich kadrów, żebyście sami mogli zobaczyć jaki jest piękny!



































Moja miłość do własnego miasta objawia się skłonnością do gromadzenia przedmiotów, które mi o nim przypominają. Stąd właśnie przecudny plakat autorstwa Ryszarda Kai z serii „Plakat-Polska”, na który chorowałam tak długo, aż mój luby się zlitował i mi go sprezentował... Na plakacie Okrąglak, znany modernistyczny budynek zlokalizowany w centrum miasta.
 

Marzy mi się jeszcze któryś z tych, ale sama nie wiem, który jest najlepszy…Może ten ze śledzikiem..?
Źródło: Galeria Plakatu

Kolejnym poznańskim elementem w mojej przestrzeni jest drewniany wieszaczek na klucze w kształcie koziołków (dla niewtajemniczonych – symbolu Poznania). Wieszaczek lata temu został porzucony przez moich rodziców. W opłakanym stanie wiele wycierpiał na strychu i wręcz wołał do mnie o białą farbę… A ponieważ leży mi na sercu los wszystkich zwierząt, również koziołków, wzięłam się do pracy! Czyszczenie, malowanie… Niestety nie mam zdjęcia „przed”, choć może i dobrze, kto by chciał to widzieć, biedne koziołki… Żeby je ocalić musiałam co prawda stoczyć walkę o farbę, bo mąż się naczytał, że to szkodliwe dla dziecka (nie, nie jestem dzieckiem, noszę je w brzuchu!) i kto wie, może trochę racji miał… Jednak w tym wypadku, ponieważ malowania nie było dużo, postawiłam na swoim.


Nie można zapomnieć o książkach, niezwykle ważnym elemencie wyposażenia wnętrza, który wiele osób z niewiadomych mi względów ukrywa... Lubię zgłębiać wiedzę na temat Poznania, stąd mam już całkiem spory stosik książek na ten temat. Szczególnie polecam "To był też mój Poznań" Władysława Czarneckiego, fantastyczne spojrzenie na architekturę tego miasta z okresu przedwojennego. Dla mnie perełka!


Nawet jeśli nie jesteście poznaniakami, może wam nie być obce nazwisko Małgorzaty Musierowicz. Choć pisze książki dla młodzieży, nadal je kocham, czytam i zbieram! Ale wciąż sporo mi brakuje... Swoją drogą chyba właśnie dzięki tej autorce moja miłość do własnego miasta wciąż rośnie…

Sądzę, że nazwa bloga też już jest dla wszystkich jasna – ryczka to w gwarze poznańskiej niski stołek, taboret. I choć wiele słów z naszej gwary dawno wyszło z użycia, ryczka wciąż jest aktualna i (mam nadzieję) nie ma poznaniaka, który by tego słowa nie znał ;) Swoją drogą ryczka jest meblem, łączy więc w sobie dwie moje miłości – Poznań i meble!

Moja kolekcja poznańskich przedmiotów pewnie będzie się rozrastać dopóty, dopóki mąż nie będzie miał dość (nie jest poznaniakiem…). A wy? Macie w domach przedmioty, które przypominają wam o miejscu pochodzenia?

Ściskam!
Bebe

1 komentarz:

  1. Przypomniałaś mi książki, których używałam do pisania mojej pracy magisterskiej o modernistycznej architekturze Poznania :) a w temacie ryczki zajrzyj do mnie http://www.pracowniare.pl/index.php/2015/07/30/stara-ryczka-jak-nowa/

    OdpowiedzUsuń

instagram